Słyszałam o "nano kosmetykach", część tekstu brzmi prawdopodobnie (jesli cząsteczki wody faktycznie sa jakos zbite w grudki/łańcuchy to rozbicie ich istotnie poprawiłoby jej wchłanianie do komórek, wiązanie wszystkiego i wchodzenie w reakcje, a taka znacząca poprawa dowodnienia organizmu mogłaby faktycznie aż tak super działać) ale wzmianka o homeopatii, oraz generalny wydźwięk "mamy lek na wszystko, na raka, cukrzyce i jeszcze roślinki nam rosną ale tylko ze sprzętem za 100 000zl" wzbudza brak zaufania + chciałabym zobaczyć faktycznie te badania na oczy i je przeanalizować i dowiedzieć się jaki miałby byc ten powód, dla którego woda dostępna była "zła". I jak to się ma do wód mineralnych kupowanych w butelkach? One też są "złe"? Jestem niemal przekonana, że co najmniej w połowie tak dobre wyniki by się osiągnęło stosując wodę leczniczą z dużą zawartością magnezu. Gdzie leży ten powód dla którego potrzebne by było wydanie takiej kasy na "naświetlanie" wody? (To moooooooże bym podciągnęła pod prawdopodobne, bo może rozbijanie łańcuchów wody jest akurat reakcja, ktora produkuje światło, miałoby to sens bo akurat chodzi o wodór, ale ten tekst albo przeinacza mocno cos co jest faktem i przez to brzmi tak absurdalnie (znamy inne przypadki rozszczepiania wodoru i nikt jakos nie chce mieć niczego co to robi w okolicach swojego domu...) albo całość to jest po prostu jeden wielki bullshit.