Ja uważam, że we wszystkim należy znaleźć jakiś złoty środek i do wszystkiego podchodzić ze sceptycyzmem. I przede wszystkim dociekać ^_^ Jako żywieniowiec mogę się wypowiedzieć konkretnie a propos pożywienia i suplementów czy leków - obydwie strony, zarówno krzyczące "naturalne jest lepsze" jak i "wcale nie" mają rację i jej nie mają, zależy o czym mówią. Więc ani opowiadanie się po jednej ani po drugiej stronie nie jest sensowne jeśli sprawa nie dotyczy konkretnej rzeczy. Przykłady?
Na mojej top 10 liście robienia z ludzi debili jest reklama, którą słyszałam w radiu kilka miesięcy temu: "NASZ MAGNEZ JEST DLA MĘŻCZYZN (!) I JEST NATURALNY (!!!!) WIĘC JEST LEPSZY (!!!!!!!!) NIŻ INNE MAGNEZY" - Mg to Mg. Pozyskiwany naturalnie czy też nie. Wtf.
"Ta witamina C jest lepsza bo jest naturalna" - Prawda po części. Do niedawna był problem z witaminą C taki, że przy syntezowaniu jej powstawały 2 izomery: kwas L-askorbinowy i D-askorbinowy. Ten pierwszy to nasza zbawienna i życiodajna witamina C, natomiast ten 2 nie posiada żadnych benefitów zdrowotnych, wręcz gdzieś kiedyś czytałam, że szkodzi zdrowiu i przy długotrwałym stosowaniu czyni sporo zua. Natomiast jest procedura chemiczna, która zamienia izomer D na L i w tej chwili bez problemu uzyskuje się 100% kwasu L-askorbinowego. Taka witamina pozyskana sztucznie ma same plusy w stosowaniu. Nie ma znaczenia w takiej sytuacji czy została wyekstrahowana z roślin (co je niszczy, jak łatwo się domyślić) czy też uzyskana sztucznie.
Jasne medycyna ma ogromny wplyw na dlugosc zycia tylko po co sobie czegos odmawiac skoro i tak bede zdrowszy niz jakis ktos kto sam sobie to wszystko robi.
Nie, nie będziesz ^_^ Tam, gdzie ludzie żyją zupełnie odcięci od cywilizacji i hodują sobie swoje jedzenie sami to stamtąd właśnie pochodzą te przypadki 111-latków, którzy nie wiedzą co to znaczy choroba starcza. Nie mówię tu oczywiście o plemionach, które się wyżynają nawzajem, bo to oczywiste, że zabijanie z premedytacją skraca życie. *mądrość na dziś*
Do tego długość życia nie ma nic wspólnego z jakością, sorry, ale jak mam żyć na przeciętnej diecie z przeciętnym zdrowiem jak przeciętny staruszek... To w wieku 50 lat popełnię samobójstwo, bo dożycie do 90-tki po prostu nie będzie w ogóle radosną wizją, egzystować jak wrak człowieka karmiony lekami, od wizyty do wizyty u lekarza. Jedzenie jest coraz bardziej przetworzone i coraz bardziej sztuczne, a ludzie po prostu nie zdążyli się jeszcze do tego fizycznie przystosować, przez co mamy to co następuje: młodzi ludzie biorą tyle samo leków co starzy i są równie jak nie bardziej schorowani.
Po czwarte primo. Ktos cos wspomnial o soli. O ile sol ma nadal wzor NaCl to jest tak samo zdrowa/niezdrowa. Niezaleznie czy z fabryki czy z kopalni. Zwyczajnie np. Taka morska jest sobie Jodowana ale ta z fabryki nie dziala jakosbbardziej szkodliwie.
Excuse me, but you're wrong. Akurat w tym przypadku wzór nie jest wytłumaczeniem tak jak przy witaminie C, bo ewidentnie nie znasz działania soli, mimo, że znasz ten konkretny wzór.
Po pierwsze: Soli jest wiele. Kto miał chemię w gimnazjum to wie. Siarczan magnezu, chlorek magnezu... To też są sole. Jak już mówisz o NaCl to wiedz, że poza tym, że jest takim super cudownym źródłem chloru i sodu to jest de facto rozpoznawany przez organizm jako trucizna i aby się jej pozbyć organizm zużywa wszystko co może - minerały, witaminy, itp. Więc sól robi ta na prawdę więcej złego niż dobrego.
http://www.ukrytaprawda.com/trucizna-naszych-czasow-sol-kuchenna/ Nie jest to może praca naukowa, ale artykuł zgadza się z wiedzą, którą przyswoiłam do tej pory na studiach, a mówi się u nas o tym bardzo dużo

Polecam przeczytać. (no i nazwa strony zabija, nie? trudne sprawy XD)
Podobnie rzecz ma się z cukrem - rafinowana sacharoza to już nawet nie trucizna tylko neurotoksyna. Polecam doczytać, nawet na forum tutaj już gdzieś wrzucałam takie info.
A to o czym piszesz z wiedzy i życia może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, natomiast nie w przypadku sztucznych nawozów.
http://www.eioba.pl/a/1obc/dodatki-do-zywnosci-czyli-o-tym-czym-sie-trujemySporo ludzi wzbrania się przed wszelkimi "E" ale prawda jest taka, że to co ma swój symbol E zostało w istocie przebadane. Problemem jest to, że ludzie nie czytają etykiet, nie interesują się co to jest za E to które kupują, a nawet jak już się dowiedzą to nie czają o co chodzi ani jaką to ma funkcję. Problem jest np. w tym, że taka sól czy cukier nie są przebadane i nie mają swojego E, przez co prawo nie zabrania nikomu stosowania zabójczych dawek soli np. przy produkcji wędlin. Producenci skupują chemiczne odchody w postaci NaCl i traktują to jako konserwant, przy czym solanka musi mieć stężenie na prawdę bardzo konkretne żeby wykazać działanie bakteriostatyczne (a co dopiero -bójcze) i tak dalej.
Co do "eko to zło i mit" - To nie do końca tak jest, że faktycznie ktoś powiedział, że eko jest lepsze ze środowiska naukowego. Ludzie sobie już dopowiedzieli resztę, bo jak się słucha tylko haseł i frazesów i nie docieka się skąd co się wzięło tylko przyjmuje się za prawdę objawioną wszystko co się usłyszy to potem dziwne kwiatki wychodzą kiedy ktoś żąda wyjaśnienia od tego mesjasza dobrej nowiny. Z produktami eko też się tak stało, produkty eko są lepsze, ponieważ są bardziej kontrolowane przez konsumenta bezpośredniego. Możemy iść do lokalnego farmera i zobaczyć jak wyglądają rośliny, z których będziemy jeść owoce, albo zobaczyć jak żyją kury, których jaja będziemy spożywać. Możemy go zapytać o to czego używa do opieki nad owymi roślinami.
Większość produktów żywnościowych produkowanych na skalę przemysłową jest gorsza niż te produkowane lokalnie. Jeśli chodzi o nawozy to historia jest np. taka, że lokalny farmer nie wpadnie na to żeby usunąć roślinom bakteryjnej warstwy przy korzeniach aby szybciej wpajać w nią "cudowne chemikalia", które mają jej zapewnić zdrowy i piękny wygląd oraz brak jakichkolwiek chorób czy robactw, farmer po prostu wyrwie albo zacznie leczyć roślinę, która jest chora, będzie próbował zapobiec chorowaniu, bo na tym straci, ale nie zrobi tego w aż tak głupi sposób jak wielki producent. Bakterie w glebie pomagają roślinie rozłożyć ciężkie sole do ich przyswajalnej i niegroźnej formy, szczególnie związki azotowe. Jeśli roślina nie jest w stanie ich rozłożyć (a bez bakterii nie jest) to kumulują się one w niej, a potem człowiek to spożywa. I bum, również nie jest w stanie tego rozłożyć. (Co najlepsze - Unia Europejska do tego dopuszcza ^_^ Bo przecież tak fajnie i tak tanio wychodzi, producenci nawozów zarobią, zakłady produkcyjne zarobią, wszyscy zarobią! Nawet lekarze! A my konsumenci możemy wydawać pieniądze, w końcu po to żyjemy!)
Największe znaczenie imo "eko"-wości produktów mają produkty zwierzęce. Sorry ale wyobraźmy sobie, że jesteśmy kanibalami. Kogo chcecie zjeść, 5 przemielonych więźniów obozu koncentracyjnego, bo taniej czy jednak wolicie zainwestować w dorodnego sportsmena, który jadł zdrowo a nie żadne świństwa? Wystarczy obejrzeć film jak wyglądają rzeźnie, żadne reklamy danone nie zaczarują rzeczywistości.
A propos też bycia "eko" w przypadku ryb: Fun fact. Gdy ryby na wolności są łowione w celu spożycia każda z ryb jest badana na obecność ciężkich pierwiastków i szkodliwych substancji. Zastanawialiście się kiedyś co się dzieje gdy jakaś ryba ma tego za dużo i przekracza normy? Bo po co komu taką wrzucać z powrotem do morza, żeby znowu ją potem złowić? Nie, takie rybki się przemiela i przerabia na żarcie dla zwierząt i.... ryb. Ryby hodowane na ubój spożywają karmę z ryb, które nie nadawały się do spożycia przez swoją toksyczność

Czy to nie paranoja?
Na naszych talerzach ląduje po prostu najczęściej śmietnik, "eko" często symbolizuje również po prostu nie wspierania mainstreamowych producentów, którzy nie przyczyniają się do polepszenia sytuacji gospodarczej, zdrowotnej ani ekologicznej.
Tyle mam do powiedzenia na ten temat, że aż nie wiem czy powiedziałam to co chciałam powiedzieć i wyszedł z tego jeden wielki chaos ;-;